Przeskocz do treści

Zamek Tiele-Wincklerów w Mosznej

18 grudnia 2011

Wspomnienia z podróży rowerowej do Pragi – część 2, dzień 2.

Opuściwszy Głogówek pojechaliśmy do Mosznej. Miejsce to było jednym z bardziej oczekiwanych. Tutejsza rezydencja robi ogromne wrażenie nawet na fotografiach. Kiedy z drogi zauważyłam olbrzymich rozmiarów bramę a za nią  park, nie miałam wątpliwości – to tutaj. Ogromnym szczęściem udało się posiadłość zwiedzić – wykupiliśmy 2 wejścia z ostatnich 4, na ostatnią turę zwiedzania tego dnia.

Bajkowy pałac w Mosznej.

Pałac Tiele-Wincklerów w Mosznej zadziwia swoim przepychem architektonicznym. Miał on być reprezentacyjną siedzibą rodziny, i bez wątpienia rolę tę pełnił doskonale.

Jest jednym z najbardziej znanych obiektów zabytkowych na ziemi opolskiej. Był rezydencją pruskiego rodu Tiele-Wincklerów, potentatów przemysłowych, od 1866 do 1945 roku.

Część frontowa zamku. Ten właśnie fragment ukazuje się oczom wchodzących przez główną bramę.

Oranżeria, ciekawy element widoczny także od bramy wejściowej.

Obecnie większość roślin w oranżerii to okazy stosunkowo nowe, jest jednak kilka roślin 40-60 letnich.

Budowla powstała w połowie wieku XVII. Obecnie znajduje się w nim Centrum Terapii Nerwic. Pałac jest częściowo udostępniony do zwiedzania; w kaplicy odbywają się koncerty muzyki kameralnej, a w galerii wystawy dzieł sztuki. Obiekt otacza ponad dwustuhektarowy park (m.in. trzystuletnie okazy dębów).

Podobno za przepychem zamku stoi prosty fakt związany z tym, że jego właściciel chcąc wyzbyć się kompleksów rodziny która nie mogąc pochwalić się długim szlacheckim rodowodem, a „tylko” tytułem szlacheckim nadanym przez niemieckiego księcia, kazał swój zamek uczynić na tyle reprezentacyjnym, aby żaden z odwiedzających go gości nie śmiał wątpić, że rezydująca w niej rodzina warta jest swojego tytułu.

Część środkowa, to dawny pałac barokowy, który w roku 1896 spłonął. W tym samym roku został odbudowany w pierwotnym kształcie. Do roku 1900 powstała najbardziej okazała część wschodnia w stylu neogotyckim, a w latach 1912-1914 dobudowano, skrzydło zachodnie w stylu neorenesansowym. Park jest częścią parku krajobrazowego z cennym drzewostanem i rzadkimi skupiskami rododendronów. W roku 1911 oraz 1912 gościem podczas polowań urządzanych przez Franza Tiele-Wiencklera był cesarz Wilhelm II. Jako ten, który nadal rodzinie tytuł szlachecki, był tutaj traktowany z najwyższymi honorami. Historia głosi, iż na jednym z polowań ustrzelił 800 sztuk zwierzyny, co nawet dla wytrawnego strzelca było liczbą nieprawdopodobną. Tajemnica kryła się w sprytnym zabiegu zastosowanym przez wdzięcznego właściciela dóbr – zatrudnił on naganiacza, który miał sprawić, aby zwierzyna wbiegała wprost pod strzelbę księcia.

Rodzina Tiele-Winckler opuściła zamek wiosną 1945. Podczas II wojny światowej zamek uniknął zniszczeń. Od roku 1945 w zamku kwaterowały oddziały armii sowieckiej. Z tego okresu pochodzą największe zniszczenia rezydencji; dewastacji uległa większa część wyposażenia zamkowego.

Klatka schodowa nad kawiarnią, prowadząca do apartamentów. W miejscu ogromnego malowidła wisiał kiedyś równie ogromy kilim, a sufit zdobił kryształowy żyrandol. Oba te przedmioty zostały bezpowrotnie zniszczone przez armię sowiecką.

Odwiedzający moszneńską posiadłość goście na samym początku udają się do zamkowej kawiarni, bądź też już na początku zwiedzania – na zamkowa klatkę schodową, obok której na ścianie widnieje współczesne, niezbyt zawiłe i niezbyt wysmakowane malowidło. W tym miejscu wisiał ogromny kilim, zniszczony przez żołnierzy Armii Czerwonej. Zgodnie z relacjami świadków, rozkroili go oni na kawałki, aby posłużył jako okrycie dla końskich siodeł. Podobny los podzieliły płótna z działami sztuki – powycinane z ram, a następnie zastosowane jako zwykłe szmaty do podobnych celów, np. jako onuce. W holu wisi pokaźnych rozmiarów współczesny żyrandol. Służy on do wypełnienia miejsca po oryginalnym żyrandolu, zniszczonym przez czerwonoarmistów.

Pierwsza sala przeznaczona do zwiedzania to tzw. „Salon pod pawiem.” Ze smutkiem zaznaczyć trzeba, że to nazwa nadana przez muzealników – pochodzi ona od pawia, którego wizerunek zdobi miejsce nad drzwiami. Zręcznie zastąpiono tą nazwą pierwszą – przedwojenną – „Salon kryształowy”, która salon zawdzięczał pokaźnych rozmiarów lustrom zdobiącym ściany. Czerwonoarmiści zgodnie z relacjami świadków – zbili wszystkie lustra. Dziś miejsce po lustrach wypełniają namalowane na ścianach wizerunki polskich ptaków chronionych. Ze smutkiem stwierdzam, że nie zastąpią one nigdy oryginalnych luster nie tylko ze względu na swój wiek, lecz także widoczną dla laika wartość artystyczną.

Jedyne zachowane na zamku oryginalne barokowe lustro znajduje się w gabinecie, zwanym dawniej „pokojem pana.” To pomieszczenie w kształcie litery „L” jest na tyle bogato zdobione, iż nawet po przetrzebieniu prezentuje się pięknie. Przeniesiono do niego szafy ze splądrowanej zamkowej biblioteki. Zachowało się oryginalne biurko właściciela posiadłości, zniknął natomiast portret żony znad kominka i wiele innych elementów wyposażenia. Szczęśliwie zachowane oryginalne części witraży o tematyce myśliwskiej w gabinecie podkreślają rodzinna pasję do polowań i przypominają o wystawnych polowaniach organizowanych przez rodzinę Tiele-Winckler.

Pokój pana współcześnie. Większość wyposażenia została utracona. Ocalały witraże o tematyce myśliwskiej oraz niektóre elementy dawnego wyposażenia, m. in. jedyne barokowe lustro w posiadłości nie zbite przez sowietów.

Jeden z zachowanych w tzw. „pokoju pana” witraży. Myślistwo było ulubionym zajęciem rodu Tiele-Winckler, stąd tematyka witraży w tym ważnym pomieszczeniu, jakim był gabinet głowy rodu. Po wojnie żołnierze armii sowieckiej wybijali witraże kamieniami, ot dla zabawy. W dolne części witraży zamkowych zostały wstawione nowe szyby, szczyty tych szklanych dzieł sztuki mówią nam o kunszcie wykonawców i świetności rezydencji.

Widok na „pokój pana” – stan przedwojenny.
W dalszym planie – drzwi, po bokach odpowiednio – kominek oraz meble. Tutaj hrabia przyjmował swoich gości. Jeżeli wierzyć opowieściom, meble skończyły na ognisku (zostały spalone celem upieczenia mięsa czy tez dla rozrywki), portret żony hrabiego mógł być przerobiony na onuce czerwonoarmistów…
Widoczne na zdjęciu schody prowadzą do właściwej części gabinetowej, gdzie Franciszek Hubert miał swoje biurko.
Obrazek pochodzi ze strony: http://fotopolska.eu/121688,foto.html

Oto i dalsza część gabinetu z kształcie litery „L”. Biurko hrabiego, żyrandol, szafy z książkami. Obecnie szafy wypełnione są nowymi książkami, biblioteka rodu Tiele-Winckler podzieliła los wielu przedmiotów z posiadłości.
Obrazek pochodzi ze strony: http://fotopolska.eu/121688,foto.html

Wiele z pomieszczeń przeznaczonych do zwiedzania pełni także inne funkcje, np. jest wykorzystywana jako pomieszczenia ośrodka terapii nerwic. Sala balowa pałacu pełni funkcję podwójną – oprócz Sali spotkań jest tutaj także galeria. Także w czasach świetności zamku w sali balowej znajdowała się galeria sztuki, wtedy obrazy wypełniały ściany od podłogi do sufitu, zostały splądrowane i zniszczone przez armię czerwoną.

Wizerunek hrabiego Franza Huberta Tiele-Winckelra. Pana zamku, i pokoju w którym znajdują się nieliczne ocalałe pamiątki rodu. Można tam zobaczyć m. in. dawne zdjęcia rezydencji. Porównanie jej przepychu ze współczesnością jest druzgocące.

Jak podają niektóre źródła w zamku jest 365 pomieszczeń, czyli tyle, ile dni w roku, a wieżyczek – 99, bo tyle wiosek miał Tiele-Winckler (gdyby miał o jedną więcej, według ówczesnego prawa musiałby trzymać wojsko).  Można znaleźć jednak informacje o różnej liczbie wieżyczek. ich ilość z pewnością jest imponująca. Powierzchnia zamku wynosi 7 tys. m², a kubatura – 65 tys. m³.

Z tą zachwycającą budowlą wiąże się kilka zagadek, m.in. historia odkrycia w jej ogrodzie na początku XX w. fragmentów piwnic. Niektórzy uważają je za pozostałości dawnej twierdzy templariuszy, łączącej się podziemnymi korytarzami z pałacem w pobliskich Chrzelicach. Odkryto tutaj również kawałek starego ceglanego muru i ślady średniowiecznego ogrodzenia, co sugeruje, że faktycznie już dawno temu istniała tu jakaś warownia. Budowlę otacza przepiękny park. W nim rosną m. in. Ogromne rododendrony, które są dumą i ozdobą parku.

Posiadłość w Mosznej, mimo że jej zniszczenia były ogromne i obecny stan komnat wydaje się niczym przy przedwojennej świetności, robi jednak całościowo bardzo dobre wrażenie, szczególnie na tle odwiedzonego później zamku w Książu. Zamek Książ, budowla nieprawdopodobnie ogromna, pełna jest pustych komnat. Przerobiono je często w czasie wojny według surowego stylu hitlerowskich rezydencji – taką funkcję miał pełnić. Splądrowany następnie przez wojska radzieckie niszczał przez lata. Nieliczne ocalałe pamiątki i zdobienia ścian gubią się na tle ogromu budowli. Sytuację ratuje nieco wystawa fotografii dotycząca rodu Hochbergów – życia rodzinnego, służby, a także samego zamku i otaczających go budynków. Posiadłość w Mosznej natomiast przede wszystkim daleka jest od wywierania na zwiedzających przytłaczającego wrażenia pustki. Tysiące elementów zdobniczych, jak i rzecz całkiem prozaiczna – wypełnienie budynku współczesnymi meblami – dają odczuć że zamek żyje i ma się dobrze. Jest tutaj kilka całkiem kameralnych pomieszczeń, jak na przykład zamkowa kaplica. Obecnie odbywają się w niej głównie imprezy kulturalne, szczególnie koncerty. wystrój jej surowy i kamienny, ocalałe jednak fragmenty witraży i bogate zdobienia balkonów ocieplają klimat. Nawet tutaj hrabia Tiele-Winckler, przy całej surowości kamienia, zadbał o to aby herby rodu wyrzeźbione nad balkonem były odpowiednio reprezentacyjne, a zdobienia choć dyskretne, zapewniały gości że nie byle kto rezyduje w posiadłości.

Wieże zamku.

Widok na park od tylnej strony zamku.

Rzeźba zdobiąca schody od strony parku. Tłoczne miejsce, czemu trudno się dziwić – jest jednym z piękniejszych, w tym tak czy inaczej pięknym zakątku Śląska.

Elementy architektury, kwiaty oraz klimat tego miejsca przywodzą autorce na myśl posiadłości z Wysp Brytyjskich.

Zamek w Mosznej to budowla o wielu obliczach. Czyż te drzwi i okna z neogotyckim maswerkiem nie przypominają wejść do wielu brytyjskich kościołów?

Spóźnione, lecz serdeczne pozdrowienia z Mosznej dla wszystkich Czytelników!

Magdalena

———————————-

Polecam:

Historia zamku w Mosznej http://www.moszna-zamek.pl/troch-historii.ht

http://fotopolska.eu/121688,foto.html – Przedwojenne zdjęcia z zamku w Mosznej – pokój pana, hol. Zdjęcia obrazują dawny przepych zamku, można na nich zobaczyć jego bezprzykładnie zniszczone wyposażenie.

http://skarabello4.w.interia.pl/moszna.html – Bardzo bogata galeria zdjęć z zamku w Mosznej.

From → Różne

3 Komentarze
  1. Matko… uwielbiam ten zamek, jest przecudny, ustępował tylko temu w Świerklańcu… że też mnie na niego nie stać.

    A propos Tiele-Wincklerów, wprawdzie to spolonizowani Niemcy, ale za to niemieckojęzyczni Ślązacy. To moja najukochańsza rodzina… kocham ich, wariuję za nimi.

Trackbacks & Pingbacks

  1. 6 faktów i mitów o Śląsku | Blog Tuudi.net
  2. 6 faktów i mitów o Śląsku - Tuudi.net

Dodaj komentarz